Poetycka, sentymentalna, piękna – tak o etiudzie Ryszarda Ber’a i Witolda Sobocińskiego, twórcach "Łodzie wypływają o świcie", mówi wielu. Dokument utrzymany w stylu włoskiego kina neorealistycznego ukazuje życie rybaków w Jantarze – ich radości, smutki i… świat, którego dziś już nie ma.
Perła kinematografii
„Łodzie wypływają o świcie” z 1955 r. to film wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, umiejętnie łączy propagowany w latach 50. socrealizm, a zwłaszcza hołd ludziom pracy, z wyrafinowanym artyzmem. Autorom udało się zadowolić ówczesne władze i ich cele z … osobistymi gustami filmowców.
Po drugie, dzieło zachwyca głębokimi treściami, ale uzyskanymi prostymi ujęciami, które nie wymagają zbyt wielu słów komentarza i są czytelne, nawet dla widza niezaznajomionego z życiem w rybackiej wiosce.
Po trzecie, minimalistyczny wkład lektora pozwala cieszyć się dziełem w spokoju i bez pośpiechu. Tempo filmu jest spójne zarówno na płaszczyźnie obrazu, muzyki, jak i dźwięku.
Łódź o oznaczeniu JAN-2 w 1955 roku (kadr z filmu) i czasy obecne
Świat, którego nie ma…
Jednak chyba najbardziej ujmująca jest ekranizacja świata, którego nie ma. Wioska na wydmach, łodzie rybackie, suszące się sieci rybackie i plaże – wolne od turystów. A do tego migawki rybackiego życia ukazanego w pieśniach, zwyczajach, portretach starszych ludzi. I kto by pomyślał, że tak wyglądał Jantar niecałe 70 lat temu! Morze w filmie „Łodzie wypływają o świcie” jest miejscem pracy i życia.
ŁODZIE WYPŁYWAJĄ O ŚWICIE - analiza sztuki operatorskiej
Ekologia
Dzieło Ber’a i Sobocińskiego ukazuje także świat bliższy naturze. Drewniane łodzie napędzane wiatrem, ekologiczne sieci rybackie, brak opakowań z tworzyw sztucznych, a nawet… butelki zwrotne. Oglądając film Łodzie wypływają o świcie nasuwa się nieodparty wniosek, że jego bohaterowie byli o wiele bardziej ekologiczni niż my żyjący współcześnie! Aż łza się kręci w oku.